„Ci z nas z Algarve zawsze mieli nieco inne podejście niż nasi koledzy z północy”, Pereira powiedział mi: „Nie leczę pacjentów. Traktują siebie. Moim zadaniem jest pomóc im w dokonaniu zmian, których potrzebują. ”
I dzięki Bogu, że jest tylko jedna zmiana do wprowadzenia. Kiedy wjeżdżaliśmy na parking centrum, zachowywał się jak szalony:„ Musisz zmienić prawie wszystko.” Zachichotał z własnego żartu i wysiadł z samochodu.
Szklane drzwi przy wejściu rozsunęły się do pomieszczenia, które było jasne i czyste, bez poczucia przytłaczającej instytucjonalności. Gabinety lekarzy i administratorów były w górze. przed sobą zamaszyste schody. Kobiety w recepcji skinęły głowami, a Pereira powitała je ciepło: „Dzień dobry, kochani”.
Centrum Olhão zostało zbudowane za niecałe 3 miliony euro (2,6 miliona funtów), finansowany ze środków publicznych i otwarty dla pierwszych pacjentów dziewięć lat temu. Placówka ta, podobnie jak inne, jest połączona z siecią usług zdrowotnych i rehabilitacji społecznej. Jednorazowo może pomieścić do 14 osób: zabiegi są bezpłatne, dostępne na skierowanie od lekarza lub terapeuty i zwykle trwają od 8 do 14 dni. Kiedy ludzie przyjeżdżają po raz pierwszy, przechowują wszystkie swoje rzeczy osobiste – zdjęcia, telefony komórkowe, wszystko – w magazynie, aby można je było odzyskać przed wyjazdem.
„Wierzymy w starą maksymę:„ Brak wiadomości to dobra wiadomość ”, – wyjaśnił Pereira. – Nie robimy tego, żeby ich ukarać, ale żeby ich chronić. Wspomnienia mogą być wyzwalające, a czasami rodziny, przyjaciele i toksyczne relacje mogą sprzyjać.
Po lewej stronie znajdowały się pokoje przyjęć i wyściełana izolatka, z niezgrabnymi kamerami bezpieczeństwa ustawionymi w każdym rogu. Każdy z pacjentów miał swój własny apartament – prosty, wygodny i kameralny. Po prawej stronie znajdowało się „kolorowe” pomieszczenie z kołem garncarskim, plastikowymi butelkami z recyklingu, farbami, kartonikami na jajka, brokatem i innymi artykułami rzemieślniczymi. W innym pokoju kredki i sztalugi do rysowania. Piec, a obok niego kolekcja doskonałych, ręcznie robionych popielniczek. Wielu pacjentów pozostawało nałogowymi palaczami.
Pacjenci byli zawsze zajęci, zawsze używali rąk, ciała lub zmysłów, wykonywali ćwiczenia lub robili sztukę, zawsze czymś zajęci. ” Często słyszeliśmy, jak nasi pacjenci używają wyrażenia „ja i moje ciało” – powiedział Pereira. „Jakby istniała dysocjacja między„ mną ”a„ moim ciałem ”.
Aby pomóc ciału z powrotem, była mała siłownia, zajęcia ruchowe, fizjoterapia i jacuzzi. A potem wiele destrukcyjnych zachowań – zepsuło ich ciała, relacje, życie i społeczności – uczenie się, że mogą tworzyć dobre i piękne rzeczy, czasami zmieniało.
„Znasz te linie na bieżni?” Zapytał mnie Pereira. Uważał, że każdy – choćby niedoskonały – był w stanie znaleźć własną drogę, mając odpowiednie wsparcie. „Nasza miłość jest jak te linie”.
Był stanowczy, powiedział, ale nigdy nie karał ani nie osądzał swoich pacjentów za ich nawroty lub niepowodzenia. Pacjenci mogli odejść w dowolnym momencie i byli mile widziani wracać w razie potrzeby, nawet jeśli było to kilkanaście razy.
Nie zaoferował żadnej magicznej różdżki ani jednego uniwersalnego rozwiązania, tylko codzienne poszukiwanie równowagi: wstawanie, śniadanie, robić sztukę, brać lekarstwa, ćwiczyć, chodzić do pracy, chodzić do szkoły, wchodzić w świat, iść naprzód. Bycie żywym, powtarzał mi nie raz, może być bardzo skomplikowane.
„Mój kochanie ”- powiedział mi -„ to tak, jak zawsze mówię: mogę być lekarzem, ale nikt nie jest doskonały ”.
Dłuższa wersja tego artykułu pojawia się na thecommonline.org. Poszukiwanie i podróżowanie do tego artykułu były możliwe dzięki nagrodzie Matthew Power Literary Reporting Award.
• Śledź Long Read na Twitterze pod adresem @gdnlongread lub zarejestruj się, aby otrzymywać cotygodniowy e-mail, który czytasz tutaj.