Najbardziej niszczycielską eksplozją na Ziemi w ciągu ostatnich 10 000 lat była erupcja nieznanego wulkanu w Indonezji o nazwie Mount Tambora. Tambora, wysoka na ponad 13 000 stóp, wybuchła w 1815 roku i wyrzuciła 12 mil sześciennych gazów, pyłu i skał do atmosfery oraz na wyspę Sumbawa i okolicę. Rzeki rozżarzonego popiołu spływały po zboczach gór i spalały łąki i lasy. Ziemia zatrzęsła się, wysyłając tsunami przez Morze Jawajskie. Szacuje się, że 10 000 mieszkańców wyspy zginęło natychmiast.
Jednak to dalekosiężne konsekwencje erupcji zaintrygowały najbardziej uczonych i naukowców. Badali, w jaki sposób szczątki wulkanu okrywały i chłodziły części planety przez wiele miesięcy, przyczyniając się do nieurodzaju i głodu w Ameryce Północnej oraz epidemii w Europie. Eksperci klimatyczni uważają, że Tambora była częściowo odpowiedzialna za nietypowy chłód, który nawiedził znaczną część półkuli północnej w 1816 roku, zwany „rokiem bez lata”. Mrok w Tamboranie mógł nawet odegrać rolę w stworzeniu jednej z najtrwalszych postaci fikcyjnych XIX wieku, potwora doktora Frankensteina.
Erupcja Tambory była dziesięciokrotnie silniejsza niż wybuch Krakatau, czyli 900 mil stąd. Ale Krakatau jest szerzej znany, częściowo dlatego, że wybuchł w 1883 roku, po wynalezieniu telegrafu, który szybko rozpowszechnił wiadomości. Wieści o Tamborze płynęły nie szybciej niż żaglowiec, ograniczając jego rozgłos. W ciągu 40 lat o pracach geologicznych nigdy nie słyszałem o Tamborze, aż kilka lat temu zacząłem zbierać informacje o książce o ogromnych katastrofach naturalnych.
Im więcej dowiedziałem się o erupcji Tambory, tym bardziej byłem zaintrygowany, przekonany że niewiele wydarzeń w historii pokazuje bardziej dramatycznie, w jaki sposób Ziemia, jej atmosfera i jej mieszkańcy są współzależne – jest to ważna kwestia, biorąc pod uwagę takie obawy, jak globalne ocieplenie i zniszczenie ochronnej warstwy ozonowej atmosfery. Kiedy więc nadarzyła się okazja, aby odwiedzić Wulkan podczas wycieczki na Bali i inne Wyspy Korzenne zeszłej jesieni, wziąłem go.
Indonezyjska Dyrekcja Wulkanologii i Łagodzenia Zagrożeń Geologicznych powiedział, że nie powinienem próbować wspinać się na Tamborę – zbyt niebezpieczne. Jak powiedział mi później mój przewodnik, nazwa góry oznacza „odeszła” w miejscowym języku, tak jak w przypadku ludzi, którzy zniknęli na jej zboczach. Ale naukowcy, którzy badali wulkan, dodali mi otuchy: „Czy warto?” Zapytałem Steve Carey, wulkanologa z University of Rhode Island, który wspiął się na górę. „O mój!” powiedział. To wszystko, co chciałem usłyszeć.
Za pośrednictwem biura podróży w Bima, mieście na Sumbawie, wynajęliśmy z przyjacielem przewodnika, tłumacza, kierowcę, koleżankę kierowcy, kucharza i sześciu tragarzy. Napełniliśmy furgonetkę i podróżowaliśmy godzinami, wijąc się wśród powozów konnych (znanych lokalnie jako Ben-Hurs, od rydwanów w filmie), kierując się na południowe zbocze Tambory. Wysuszony teren był jak sawanna, pokryty z wysokimi trawami i tylko kilkoma drzewami. Kilka godzin na zachód od Bimy ogromna część Tambory zaczyna dominować nad horyzontem. Dawniej stożek lub podwójny stożek, teraz ma kształt skorupy żółwia: erupcja zmniejszyła wysokość góry o ponad 4000 stóp.
Obozowaliśmy jedną trzecią drogi pod górę i wyruszyliśmy o świcie na szczyt, omijając głazy wielkości małych samochodów, które zostały wyrzucone jak kamyki z wybuchającego wulkanu prawie dwa wieki temu. Nasz przewodnik, Rahim, wybrał szlak, który zmieniał się tam iz powrotem przez około cztery mile. i wilgotno, temperatura lat 70-tych. Trawy miejscami były zwęglone na czarno, spalone przez myśliwych w pogoni za jeleniami.
Byłem podekscytowany zbliżaniem się do miejsca jednego z najważniejszych wydarzeń geologicznych od czasu, gdy ludzie po raz pierwszy przybyli na planetę. Jednak kiedy spojrzałem na górę, zdałem sobie sprawę, że mam inny cel na myśli. Ta wspinaczka była szansą na upewnienie się, że po leczeniu dwóch rodzajów raka w ciągu ostatniej dekady nadal potrafię sprostać takiemu wyzwaniu. Dla mnie był to więc test. Dla dwóch tragarzy, kroczących w klapkach, był to przyjemny spacer po kraju.
W spoczynku przez tysiące lat wulkan zaczął dudnić na początku kwietnia 1815 roku. Żołnierze setki mil dalej na Jawie, myśląc, że słyszą wystrzały armat, ruszyli na poszukiwanie bitwy. Potem, 10 kwietnia, nadszedł straszny finał wulkanu: trzy kolumny ognia wystrzeliły z góry, a smuga dymu i gazu dotarła do atmosfery 40 kilometrów. Wiatry generowane przez ogień wyrwały drzewa z korzeniami. Piroklastyczne strumienie, czyli żarzący się popiół, spływały po zboczach z prędkością ponad 100 mil na godzinę, niszcząc wszystko na swoich ścieżkach i gotując się i sycząc do morza 40 mil dalej. Ogromne pływające tratwy statków uwięzionych w pumeksie w porcie.
W całym regionie przez kilka tygodni spadał popiół. Domy setki mil od góry runęły pod gruzami.Źródła słodkiej wody, zawsze rzadkie, zostały skażone. Zginęły uprawy i lasy. Podsumowując, była to najbardziej śmiertelna erupcja w historii, w której zginęło około 90 000 ludzi na Sumbawie i sąsiednim Lombok, w większości z głodu. Główne erupcje zakończyły się w połowie lipca, ale wyrzut Tambory miałby głębokie, trwałe skutki. Ogromne ilości gazu siarkowego z wulkanu zmieszanego z parą wodną w powietrzu. Napędzane stratosferycznymi wiatrami, mgiełka aerozolu kwasu siarkowego, popiołu i pyłu krążyła wokół ziemi i blokowała światło słoneczne.
W Chinach i Tybecie zimna pogoda zabiła drzewa, ryż, a nawet bawoły wodne. Powodzie zrujnowały ocalałe uprawy. W północno-wschodnich Stanach Zjednoczonych pogoda w połowie maja 1816 r. Zmieniła się „wstecz”, jak to określili miejscowi, z letnimi przymrozkami uderzającymi w Nową Anglię i daleko na południe aż do Wirginii. „W czerwcu. . . przyszedł kolejny śnieg i ludzie poszli na kuligi ”- wspominał później faraon Chesney z Wirginii. „4 lipca woda zamarzła w cysternach i ponownie spadł śnieg, a obchody Dnia Niepodległości poruszały się w kościołach, gdzie ogień w palenisku ogrzewał wszystko”. Thomas Jefferson, który przeszedł na emeryturę do Monticello po zakończeniu drugiej kadencji prezydenta, miał w tym roku tak słabe zbiory kukurydzy, że wystąpił o pożyczkę w wysokości 1000 USD.
Nieprawidłowe zbiory i rosnące ceny w 1815 i 1816 roku zagroziły amerykańskim rolnikom . Choć może się to wydawać dziwne, osadnictwo amerykańskiego serca zostało najwyraźniej ukształtowane przez erupcję wulkanu oddalonego o 10 000 mil. Tysiące opuściło Nową Anglię, mając nadzieję, że będzie to bardziej gościnny klimat na zachód od rzeki Ohio. Częściowo w rezultacie takiej migracji Indiana stała się stanem w 1816 r., a Illinois w 1818 r.
Eksperci klimatyczni twierdzą, że rok 1816 nie był najzimniejszym rokiem w historii, ale długi okres zimna, który przypadł na okres sezon wegetacyjny był uciążliwy. „Lato 1816 roku było momentem, w którym wielu rolników z Nowej Anglii, którzy rozważali korzyści płynące z wyjazdu na zachód, zdecydowało się to zrobić” – napisali oceanograf Henry Stommel i jego żona Elżbieta w swoim 1983 książka o globalnym skutku Tambory cts, Pogoda wulkanu. Zauważają, że jeśli zrujnowana pogoda nie była jedynym powodem emigracji, odegrała ważną rolę. Cytują historyka LD Stillwella, który oszacował, że dwa razy więcej ludzi opuściło Vermont w 1816 i 1817 roku – utrata około 10 000 do 15 000 ludzi, wymazująca siedmioletni wzrost w stanie Green Mountain.
W W Europie i Wielkiej Brytanii latem 1816 roku padało znacznie więcej opadów niż zwykle. W Irlandii padało bez przerwy przez osiem tygodni. Uprawa ziemniaków się nie powiodła Nastąpił głód. Powszechne niepowodzenie upraw kukurydzy i pszenicy w Europie i Wielkiej Brytanii doprowadziło do tego, co historyk John D. Post nazwał „ostatnim wielkim kryzysem egzystencji w świecie zachodnim”. Po głodzie nadeszła choroba. Tyfus wybuchł w Irlandii pod koniec 1816 r., Zabijając tysiące ludzi, a przez kilka następnych lat rozprzestrzenił się na Wyspy Brytyjskie.
Dzisiejsi naukowcy starają się nie winić wszystkich nieszczęść tamtych lat. erupcja Tambory, ponieważ w 1815 r. występował już trend ochłodzenia. Niewiele jest również dowodów na to, że erupcja wpłynęła na klimat na półkuli południowej. Jednak na większości półkuli północnej panowały „raczej nagłe i często ekstremalne zmiany powierzchni pogoda po erupcji Tambory, trwająca od jednego do trzech lat ”, według zbioru badań naukowych z 1992 roku zatytułowanego Rok bez lata ?: Klimat świata w 1816 roku.
W Szwajcarii wilgotne i ciemne rok 1816 pobudził wyobraźnię gotycką, która wciąż nas bawi. Wakacje nad Jeziorem Genewskim tego lata, Lord Byron, Percy Bysshe Shelley i jego przyszła żona Mary Wollstonecraft oraz przyjaciele siedzieli podczas czerwcowej burzy, czytając zbiór niemieckich opowieści o duchach. Nastrój został uchwycony w „Ciemności” Byrona, narracyjnym poemacie, którego akcja rozgrywa się, gdy „jasne słońce zgasło” i „Poranek przyszedł i odszedł – i przyszedł, ale nie przyniósł dnia”. Rzucił swoim towarzyszom wyzwanie, aby napisali własne makabryczne historie. John Polidori napisał The Vampyre, a przyszła Mary Shelley, która później wspominała ten inspirujący sezon jako „zimny i deszczowy”, rozpoczął pracę nad swoją powieścią Frankenstein o dobrych intencjach naukowiec, który tworzy bezimiennego potwora z części ciała i ożywia go wstrząsem zaprzężonej w laboratorium błyskawicy.
Dla Mary Shelley Frankenstein był przede wszystkim rozrywką mającą „przyśpieszyć bicie serca”. napisał, ale od dawna jest też ostrzeżeniem, aby nie przeoczyć konsekwencji ingerencji ludzkości w naturę. Być może trafnie, erupcja, która prawdopodobnie wpłynęła na wynalezienie tej opowieści o moralności, prawie dwa wieki później nauczyła mnie podobnej lekcji o niebezpieczeństwami zanieczyszczenia naszej własnej atmosfery przez ludzkość.
Po kilku godzinach ciężkiej, powolnej wspinaczki, podczas której często zatrzymywałem się, aby napić się wody i złapać oddech, dotarliśmy do przepaści, która jest południową krawędzią Tambora.Patrzyłem w milczeniu z podziwem w dół wulkanu. Chmury po drugiej stronie wielkiego krateru uformowały się i odrodziły na lekkim wietrze. Samotny raptor płynął przez prądy i prądy wznoszące.
Krater głęboki na trzy tysiące stóp i szeroki na ponad trzy mile był tak jałowy, jak ogromny, bez ani jednego źdźbła trawy w misce. U podstawy stromych ścian krateru leżały olbrzymie stosy gruzu lub osypiska. Podłoga była brązowa, płaska i sucha, bez śladu jeziora, o którym mówi się, że czasem się tam zbiera. Okazjonalne powiewy gazów siarkowych ostrzegały nas, że Tambora jest nadal aktywna.
Pozostaliśmy przy krawędzi przez kilka godzin, cicho rozmawiając i kręcąc głowami na widok ogromu przed nami. Próbowałem wyobrazić sobie niewyobrażalny hałas i siłę erupcji, którą wulkanolodzy określili jako „super-kolosalną”. Chciałbym tam zostać znacznie dłużej. Kiedy nadszedł czas wyjazdu, Rahim, wiedząc, że prawdopodobnie nigdy nie wrócę, zasugerował, żebym pożegnał się z Tamborą i tak zrobiłem. Stał na krawędzi, szepcząc modlitwę duchy góry, na których zboczach spędził większość swojego życia. Potem zeszliśmy.
Patrząc w ten krater i po zapoznaniu się z badaniami innych na temat konsekwencji erupcji, ja po raz pierwszy zobaczyłem, jak planeta i jej formy życia są ze sobą powiązane. Materiał, który wyrzuciła do atmosfery, zaburzył klimat, zniszczył plony, wywołał choroby, sprawił, że niektórzy ludzie głodowali, a inni migrowali. pomysł, że to, co ludzie wprowadzają do atmosfery, może mieć głęboki wpływ. Co ciekawe, naukowcy badający globalne trendy klimatyczne wykorzystują Tamborę jako punkt odniesienia, identyfikując okres 1815–1816 w rdzeniach lodowych Grenlandii i Antarktydy na podstawie ich niezwykle wysokiej zawartości siarki – sygnatura gr zjedz wstrząsy dawno temu i świat daleko.