To było 50 lat temu – 16 marca 1968 roku – gdy grupa amerykańskich żołnierzy zabiła setki cywilów w wiosce My Lai, w coś, co stało się jedną z najbardziej niesławnych okrucieństw Wietnamu m Wojna. Minęły miesiące, zanim wiadomość o tym wydarzeniu zaczęła się rozprzestrzeniać, i minęły lata, zanim ktokolwiek zaangażowany w to spotkałby możliwą karę. Chociaż kilku zaangażowanych mężczyzn stanęło przed sądami wojskowymi, tylko jeden – por. William Laws Calley Jr. – został kiedykolwiek skazany. Został uznany winnym morderstwa w 1971 roku i skazany na dożywocie. (Prezydent Nixon zmienił wyrok Calleya na areszt domowy i odsiedział około trzech lat. Przeprosił w 2009 roku).
Ponieważ proces zdominował ogólnokrajową rozmowę, korespondent TIME Peter Ross Range został wysłany, aby poznać człowieka z pierwszych stron gazet. Jak zauważył TIME w 1971 roku, był jedynym reporterem, który rozmawiał z Calleyem po skazaniu. Według magazynu ostatnie słowa porucznika do niego brzmiały: „Uważaj na siebie, Pete”. Teraz, pół wieku po masakrze, Range przypomina sobie, jak to było mieć wgląd w sprawę od wewnątrz:
Kiedy wyszła historia, że wojska amerykańskie dokonały masakry w My Lai 16 marca, W 1968 r. Byłem w Niemczech, raportując przez CZAS na temat ruchu studenckiego. Nawet tam wojna w Wietnamie była w centrum uwagi. W tamtym czasie wielkim symbolem wszystkiego, co było nie tak z tą wojną, było zdjęcie Eddiego Adamsa przedstawiające szefa policji wykonującej wyrok w Wietnamie. Cong działał na ulicach Sajgonu i w Niemczech, który pozostał kultowym obrazem. Ale kiedy zdjęcia My Lai zostały po raz pierwszy opublikowane w Cleveland Plain Dealer, a następnie w LIFE Magazine, wstrząsnęły Ameryką i ponownie pobudziły amerykański ruch antywojenny .
Zanim wróciłem do Stanów na początku 1970 roku, porucznik William Calley miał stanąć przed sądem w związku z jego rolą w masakrze. TIME umieścił mnie w Atlanta, więc przydzielono mnie do pokrycia procesu, który odbył się w Fort Benning w stanie Georgia wszyscy myśleli: Kim jest ten facet? Kim jest ten potwór, który będzie teraz codziennie pokazywany publicznie na tym procesie? Co mogło go zmotywować do zrobienia rzeczy, o które jest oskarżony?
Postarałem się odpowiedzieć na to pytanie. Wiedziałem tylko, jak to zrobić, próbując go poznać. Ale w przypadku faceta oskarżonego o masowe morderstwo na początku wydawało się to zniechęcającym zadaniem.
Nie pamiętam dokładnie, jak udało mi się zdobyć jego zaufanie, ale doszło do punktu, w którym uważany za osobę godną zaufania, prawie część jego wewnętrznego kręgu przyjaciół. Quid pro quo polegał na tym, że nie zamierzałem zadawać bezpośrednich pytań dotyczących procesu ani My Lai. To byłby koniec związku. Żaden prawnik nie pozwoliłby również klientowi porozmawiać z prasą o treści procesu w jego trakcie. Więc moim celem było po prostu poznanie Calleya jako osoby, a następnie nadzieja, że związek doprowadzi później do bardziej merytorycznej rozmowy.
Nie było nic w Rusty Calley, jak go nazywano, można by powiedzieć, że czekał na eksplozję. Nie miał instynktu zabójcy. Nie kochał broni. Nic z tego nie miało miejsca. Był młodym facetem z południowej Florydy, który uwielbiał przebywać z ludźmi i chodzić na imprezy. Fajnie było być w pobliżu. Moim zdaniem nie był typem faceta, który powinien dowodzić innymi ludźmi na wojnie. Ale prawdopodobnie nie był też jedyny taki.
Na rozprawie jego ława przysięgłych składała się z wojskowych, którzy wiedzieli, co się dzieje. Wszyscy służyli w walce. Wiedzieli, co było nie tak ze sposobem, w jaki odbywały się operacje, nieporozumienia – i podstawowy horror tej wojny, polegający na tym, że nie można było powiedzieć, kim jest wróg. Wiele z rzeczy, które Calley powiedział na stoisku, było prawdą: wróg mógł być tą samą osobą, która sprzedawała ci ryż rano i nie miała na sobie munduru.Ale jednocześnie mamy słynną historię pilota helikoptera, Hugh Thompsona, który nawet z powietrza mógł zobaczyć, że w My Lai dzieje się coś strasznego, i wylądował, aby spróbować to powstrzymać. Więc oczywiście ktoś mógł łatwo zauważyć, że na ziemi dzieją się rzeczy, które nie powinny się dziać. Calley po prostu nie miał szkolenia ani kręgosłupa, by kwestionować rozkazy, które według niego otrzymał.
W artykule widać, że otworzył się przede mną w pewnych sprawach, a ja byłem tylko reporter do rozmowy z nim po jego skazaniu. Byłem też w jego mieszkaniu w dniu, w którym pojawił się George Wallace. Jeśli o mnie chodzi, to druga duża część tej historii: jak to stało się ważnym wydarzeniem politycznym w Ameryce. Historia polityczna ostatecznie przytłoczyła historię prawniczą.
Ogromna rzesza amerykańskich opinii była głęboko urażona pomysłem, że amerykański żołnierz, który wyszedł tam w dobrej wierze, mógłby zostać postawiony przed sądem o życie . Stało się to swoistym testem Rorschacha na temat poglądów politycznych ludzi i ich uczuć wobec wojny. Już przed rozpoczęciem procesu było widać, że osoby, które sprzeciwiały się ruchowi antywojennemu, zniesmaczone młodzieżową kontrkulturą i związanymi z nią ekscesami, również ich zdaniem broniły się przed Calley. Ale stało się to bardziej widoczne w miarę trwania procesu. Nadszedł moment, w którym odkryłem, że gdziekolwiek się udał, był traktowany jak bohater. Pewnego razu siedziałem z nim na lotnisku w Atlancie, kiedy miał przerwę w podróży, a agent linii lotniczych podszedł i właśnie wręczył mu kartę pokładową pierwszej klasy. Kiedy poszedł zrealizować czek w Tennessee, prezes banku wyszedł, by uścisnąć mu dłoń. Otrzymał ponad 10 000 listów poparcia. To uczucie wzrosło dopiero po jego przekonaniu, a następnie Biały Dom został zalany listami sprzeciwiającymi się przekonaniu Calleya.
Spory wśród ludzi, którzy czuli, że został zrobiony z niego kozłem ofiarnym, doprowadziły do pytania na naszej okładce: Kto dzieli się winą? A co z kapitanem Mediną, który został później uniewinniony? A co z przełożonymi, aż po dowódcę generała? Nie ma wątpliwości, że to Calley był człowiekiem na ziemi, więc powinien stanąć przed sądem, ale było duże pytanie co do struktury dowodzenia.
To była straszna zbieżność okoliczności. Trwała wojna, która nie miała poparcia ze strony kraju. Musieli rekrutować, kogo mogli. Skończyło się na tym, że wysłali facetów na boisko z bronią w rękach, których nie powinno tam być – a rzeczywistość wojny nie przypominała tego, na co byli przygotowani.
Jak powiedziano Lily Rothman
Skontaktuj się z nami pod adresem [email protected].