Pochwała mojego Ojca

To jest rozszerzona wersja tego, co powiedziałem na pogrzebie ojca. Zmarł 2 marca 2020 roku w wieku 89 lat. Niech jego pamięć będzie błogosławieństwem.

Mój tata nigdy nie nosił serca na rękawie. Nie mogę pomóc, ale robię to dzisiaj. Więc tato, wybacz mi.

Był niezwykłym człowiekiem, który zachowywał się jak zwykły.

W jego ciele nie było ani jednej pretensjonalnej kości.

Wczoraj przyjaciel, który słyszał, że mój tata zmarł, powiedział mi, że jest większy niż życie. Tak był. Moglibyśmy godzinami opowiadać o nim historie. I często to robiliśmy.

On sam był znakomitym gawędziarzem. Lata temu powiedział mi frazę, którą chciał na swoim nagrobku:

Jego serce było pełne historii

Tak dobrze zrozumiał.

Napisał setki opowieści o tematyce żydowskiej, sporcie, życiu codziennym, jego dzieciach i wnukach. Pojawiały się w publikacjach na całym świecie. The New York Times. The Wall Street Journal, The Reader’s Digest, the Forward, Hadassah. Możesz przeczytać niektóre z nich tutaj. Niektóre z najlepszych z nich opublikowaliśmy tutaj na jego 75. urodziny. Wziął sobie do serca radę poety Dylana Thomasa, który zachęcał nas do „wściekłości, wściekłości na umieranie światła”. Tata pisał i publikował opowiadania w wieku 89 lat.

Ale nie tylko pisał opowiadania. Chciał zostać poetą – mówił mi, że ma skromne cele – nie dążył do tego być na poziomie Emily Dickenson – którą uwielbiał – lub Roberta Frosta, albo Edny St Vincent Millay (którą nazywał Edna St Vincent HOORAY!), ale może ktoś taki jak, nie wiem, James Dickey. poeta ”- tak tato opisał swój cel.

Powiedział mi:„ To niesprawiedliwe – mam serce i duszę poety, ale Bóg nie dał mi wystarczająco talentu ”.

I tak pisał wiersze. Teksty piosenek. Zawsze starał się nakłonić kogoś w Nashville do pracy z nim.

Jak mój ojciec mógł marzyć. Uwielbiał cytować Roberta Browninga – och, że zasięg mężczyzny powinien przekraczać jego uścisk czy po co jest niebo? Tak więc w 1985 roku wysłał swoje teksty do Stephena Sondheima. Tato cenił list odrzucający Sondheim – podpisany „Steve Sondheim” – wyjaśniając, że nie patrzył na teksty nieznajomych z powodów prawnych. >

Mój tata napisał książkę dla dzieci zatytułowaną Oodles of Noodles. Zilustrowała to jedna z jego wnuczek.

Napisał nawet piosenkę bojową dla swojej synagogi, którą nazwał improwizowaną melodią.

ETZ CHAYIM – to heckuva shul.

ETZ CHAYIM – to heckuva shul.

Ma też latkes, chochkes i kidusz.

Cudowne miejsce na bycie Żydem

ETZ CHAYIM – to heckuva shul

Albo coś w tym stylu. Środkowa część zmieniała się w zależności od jego nastroju i tego, co mu się podobało. Pamiętam głównie linię „heckuva shul”, którą śpiewał z wielką przyjemnością.

Jego znakomita zdolność komunikowania się była częścią sekretnego sosu, dzięki któremu odniósł sukces jako osoba spoza STEM w świecie STEM Kierowanie programistami komputerowymi przy projektach obrony przeciwrakietowej, to było jego codzienne zajęcie.

A teraz słyszę, jak mówi „TAJNA SOS? Nikt nie będzie wiedział, co to znaczy. Powiedz to prościej! ” Był i zawsze będzie czytelnikiem ponad moim ramieniem, zachęcającym, krytykującym, oferującym rady.

Ale była jedna rzecz, którą kochał bardziej niż słowa.

Rodzina.

W sobotni wieczór 1947 roku w Memphis w stanie Tennessee podczas tańca w synagodze Beth El Emeth 17-letni Ted Roberts poprosił 15-latkę o imieniu Shirley Goldberger na taniec. Reszta jest historią. Cztery lata później pobrali się, taniec, który trwał 69 słodkich lat, lat, w których jego miłość do żony płonęła gwałtownie, nie słabnąc. Jeszcze w zeszłym miesiącu nazwał ją swoją żoną.

Na przyjęciu ktoś zapytał go kiedyś: Jak ktoś taki jak ty kiedykolwiek skłonił świętego takiego jak Shirley, aby zgodził się z tobą poślubić?

Bez uśmiechu zachmurzył się śmiertelnie: mam dużo pieniędzy.

To z pewnością nie było prawdą w 1951 roku. Jego rodzina nie miała dużo pieniędzy. Jego ojciec sprzedawał od drzwi do drzwi narzuty, linoleum, lampy i inne artykuły gospodarstwa domowego w Memphis.

W końcu mój tata miał to, co uważał za wystarczającą ilość pieniędzy. Mawiał mi, że jego miarą sukcesu jest utrzymanie rodziny i unikanie więzienia.

Razem z mamą stworzyli niesamowity dom, który wychował nas wszystkich, a co za tym idzie, nasze dzieci.

Był niesamowitym ojcem. Był niesamowitym nauczycielem. Miej oczy otwarte, on mówił nam, kiedy podróżujemy.

Lubił mawiać: W rodzinach miłość płynie w dół.

I to zawsze. Nie przez deklaracje miłości, które zwykle uważał za mdłe i którymi gardził, ale przez czas, który dawał swoim dzieciom i miłość, którą okazywał, ale rzadko głosił. Poczuliśmy tę miłość nie do opisania.

I jakim był dziadkiem.

Zamienił swoją kosiarkę do trawy w park rozrywki, sadzając wnuka na kolanach i pozwalając mu sterować nim po podwórku. Robił domowe gofry i lemoniadę.

Zabrał wnukom polowanie na skamieniałości. Poznał rodzaj skał i zboczy, które mogą pozostawić ślad muszli w kamieniu i może coś wspanialszego. Moja córka zastanawia się, czy je zasadził. Oczywiście, że nie, zapewniłem ją. Ale zrobiłby to, gdyby mógł. Tak by było, tato.

Uwielbiał wysyłać listy swoim dzieciom i wnukom. Z małymi prezentami i gadżetami. Wysyłał swoim wnukom cykadę w cylindrycznym pojemniku na pigułki. Znalazłby martwą żabę przejechaną na ulicy, zdarł ją z asfaltu, przykleił taśmą do kawałka papieru i wysłał do jednego z wnuków – spójrz na to! Czy to nie jest interesujące?

Na długo przed Photoshopem wyciął zdjęcie jednego z wnuków i położył je na głowie kogoś z sekcji sportowej Huntsville Times, który złowił dużą rybę w rzeki Tennessee, a następnie wyślij zdjęcie pocztą do wnuka. Gratulacje, napisałby, nie wiedziałem, że jesteś taki dobry w łowieniu ryb.

Kiedy przyszedł do nas z wizytą, moje dzieci podążały za nim po domu, jakby był flecistą. Papa – opowiedz mi historię! Opowiedz mi historię! Opowiedz mi historię! A więc opowiadał im historię. A potem kolejny. I kolejny. Wszystko z jego płodnej wyobraźni i gorliwego serca.

Ale zrobił coś więcej niż tylko opowiadanie (i pisanie) historii. Stworzył wyimaginowane światy do zamieszkiwania przez dzieci i dorosłych. Zasadniczo były to rutyny komediowe, które zaczęły się poważnie, ale w końcu słuchacze zorientowali się, w jaką grę gra, i riffowali historię w długiej formie improwizacji. Parafrazując pisarza opowiadań Saki w jego genialnej historii „Otwarte okno”, którą kochał mój tata: romans w krótkim czasie był specjalnością mojego taty.

Tak więc tata opowiadał wnukom historię o międzynarodowy przestępca, McGillicuddy. McGillicuddy często nosił zieloną koszulę, wyjaśnił mój tata. Kiedy mój tata był poza domem z wnukami, mężczyzna w zielonej koszuli wywoływał wśród dzieci konspiracyjną radość. Czy to może być McGillicuddy? Analizowaliby człowiek w akcji w zielonej koszuli, rozważając możliwość, że był na jakiejś nikczemnej misji.

Albo bogatszą historię dla dorosłych. Wiele lat temu na październikowym spotkaniu powiedział swoim pracownikom, że ich prezent gwiazdkowy w tym roku miał być ręcznie robionym zegarem z kukułką ze Szwarcwaldu w Niemczech. Kilka tygodni później powiedział personelowi, że zegary z kukułką zostały ukończone i są umieszczane w specjalnych skrzyniach ochronnych do wysyłki. W następnym tygodniu tata poinformował personel, który zegary miały sa fely przybył do francuskiego portu wagonem przeznaczonym do przewozu cennych i delikatnych towarów.

Gdzieś po drodze personel zrozumiał, że zegary są tylko wytworem wyobraźni mojego taty. A to wszystko było tylko ćwiczeniem z improwizacji. Jestem pewien, że pracownicy z poczuciem humoru naciskaliby mojego tatę o szczegóły dotyczące zegarów – z jakiego rodzaju drewna zostały wykonane – jaka była scena na zegarze – jak to działało i tak dalej .

Gdy zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, mój tata żałośnie zbierał personel i mówił im, że niestety sztorm na północnym Atlantyku zatopił statek towarowy wiozący zegary. Do tego czasu wszyscy zrozumieli, że cała sprawa była skomplikowaną fantazją, która stworzyła okazję do koleżeństwa i śmiechu. Pamiętałem, że następny rok przyniesie inny ekstrawagancki i wymyślony prezent. Każdy od początku byłby w tym żartem, udając, że jest prawdziwy.

Ludzie kochali mojego tatę. Ale to był skomplikowany człowiek. Na powierzchni nosił maskę klauna, a czasami był delikatnym dowcipnisiem, który mrugnął werbalnie, obiecując ręcznie robione zegary z kukułką ze Schwarzwaldu. Ale był jak Pagliacci, klaun z opery, który pod malowanym uśmiechem miał złamane serce. Z tatą pod powierzchnią leżało coś głębszego.

Posiadał tysiące książek i większość z nich przeczytał. Jego znajomość historii Europy od 1900 do 1950 roku była jak profesor, ale nie podążał za intelektualnymi modami i nie wiedział, gdzie je znaleźć. Nie czytał „New York Review of Books” i przez większość swojego życia nie prowadził go żaden Goodreads ani Amazon. Czytał książki, które go interesowały, przyjmując i odrzucając pomysły oparte na jego czytaniu. Tak wielu moich przyjaciół ceniło jego rady i szukało jego wglądu w wydarzenia na świecie.

Jego rabin z Alabamy powiedział, że łączył ciekawość dziecka z mądrością mędrca. Dokładnie tak. Interesowało go wszystko. I pił głęboko ze źródła wiedzy. Historia, poezja, opera, ogrodnictwo, dyplomacja, judaizm, chrześcijaństwo – to wszystko interesowało go bez końca.

Mój tata był przekorny, sceptykiem, kimś, kto nie szanował tak zwanej konwencjonalnej mądrości. Nie wierzył, że powinno się codziennie pić osiem szklanek wody. Nie wierzył, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. Nie wierzył, że ekonomia, dziedzina, którą wybrałem, była czymś w rodzaju nauki.

Kiedy byłem młodszy, kłóciłem się z nim. Och, jak byśmy się kłócili. Ale tato, miałeś rację co do tego wszystkiego. Nawet ekonomia. Może zwłaszcza ekonomia. Tato, proszę, wybacz mi, kiedy byłem zbyt surowy w swoim sporze.

Wiele lat temu powiedział mi, że judaizm i chrześcijaństwo zbliżą się do siebie z czasem. Myślałem, że jest szalony. Ale kiedy przeczytałem o chrześcijanach, którzy trzymają sedery paschalne i budują sukkot, i którzy podpisują żydowskie kontrakty ślubne, ponieważ chcą potwierdzić żydowskie pochodzenie ich chrześcijaństwa, zdałem sobie sprawę, że tato coś miał. Mówienie, że był niekonwencjonalny, nie zaczyna tego ukrywać. Jechał na rowerze do swoich 80-tych lat i nigdy nie nosił kasku. Lubił wiatr we włosach, nawet jeśli nie zostało go zbyt wiele. Zwykle ignorował twoje urodziny. Wolał spontaniczne prezenty, gdy były niespodziewane.

Powiedział, że dobrze jest chodzić boso po trawie. Tak, na świecie były węże, ale musisz poczuć trawę między palcami.

Pewnego razu zawiózł moją mamę na imprezę na wsi w zimową noc, gdy prognoza pogody był złowieszczy. Plan był taki, żeby podwieźć ją do domu po zakończeniu imprezy. Wracał do domu i robił postępy nad każdą książką, którą czytał w tym czasie. Zanim dotarli na przyjęcie, pogoda była tak zła, że zdał sobie sprawę, że jazda do domu nie jest bezpieczna. Poszedł więc na imprezę i został kilka godzin. Świetnie się bawił.

W piżamie i kapciach.

To był mój ojciec. Rzadko (nigdy?) Nie obchodziło go, co myślą o nim inni. Był oryginalnym kotem, który chodził sam. Myślę, że po części dlatego tak bardzo lubił koty. Identyfikował się z ich niechęcią do curry z ich właścicielami.

Mój tata, podobnie jak Robert Frost, miał kochankową kłótnię ze światem. I z wieloma rzeczami. Szczególnie judaizm. Bez końca studiował hebrajską Biblię, znajdując nowe znaczenie, nowe zagadki, nowe pytania. Głównie pytania. Kochał rabinów, więc mógł się czegoś nauczyć, ale także od czasu do czasu sprawiać im trudności.

Jego dusza wpadła głęboko. Widział Boskość w codzienności. Uwielbiał mówić mi, że jeśli szukasz Boga, obserwuj kota. Zobacz, jak mama kotka opiekuje się kociętami, jak karmi i jak ukryje kocięta, jeśli czuje, że grozi im niebezpieczeństwo. Nazywamy to instynktem. Dla mojego taty było to tylko słowo opisujące tajemnicę, która go oczarowała. Albo drzewo figowe. Że figę zapyla specjalna rasa osy, który uważał za szczególnie satysfakcjonujący.

Gdy umierał jeden z jego kotów, tata zakopał go pod drzewem figowym. Kiedy moje dzieci go odwiedzały, pokazywał im drzewo figowe i jak się rozwijało – „To zasługa Queenie”, mówił im.

Jedna z jego najlepszych historii dotyczyła bajki Amos Goodheart. o człowieku, którego król wysyła w podróż do odległej krainy, z zastrzeżeniem, że może zabrać ze sobą tylko to, czego nie można zabrać.

To długa podróż, a ścieżka niepewna. Amos jest przerażony.

I oszołomiony.

Co on może zabrać, czego nie można nieść?

To podróż, którą wszyscy musimy odbyć.

Amos odkrywa jedyną rzecz, którą możemy zabrać w tę podróż, której nie można nieść – nasze dobre uczynki. Głosy tych, którzy kochają Amosa, ludzi, którymi się opiekował i których pielęgnował poprzez dobroć, ich głosy wznoszą się z głębin i przynoszą go do domu.

Mój tata to Amos Goodheart. Król wysłał go w podróż, ale jestem pewien, że odnajdzie drogę do domu, niesiony dobrymi uczynkami.

Co czy mój tata był dobry?

Kiedy pomyślisz o niektórych ktoś, kto czyni dobro na świecie, możesz pomyśleć o kimś, kto daje Czerwony Krzyż lub Federacji Żydowskiej. Ktoś, kto zgłasza się na ochotnika. Kogoś, kto jest aktywistą w jakiejś sprawie. Ktoś, kto odwiedza chorych w szpitalu. Kogoś, kto ma pełne miłości zachowanie i potrafi pocieszyć przyjaciela.

Mój tata wysłał czeki potrzebującym członkom rodziny. Ale dał bardzo mało pieniędzy instytucjom. Przez 35 lat nieodpłatnie uczył każdego dzieciaka w synagodze z Baru i Bat Micwy. Ale nigdy nie zasiadał w zarządzie ani nie był zaangażowany w codzienne życie instytucji. Moja mama działała w siostrzanym stowarzyszeniu synagogi. Mój tata wolał zostać w domu i czytać.

Pod koniec lat 80. mój tata zrobił swój pierwszy prawdziwy wolontariusz, serwując bezpłatną kawę w holu instytutu onkologicznego, który opiekował się nim, gdy miał rak. Aby się zabawić i zabawiać pijących kawę, kiedy wręczał kawę, mówił na przykład „ta jest na mnie”. Lub „ten jest w domu”. Lub „dzisiaj wyjątkowy – dwa za jednego!„Lub„ umieść to na mojej karcie ”. Uwielbiał swoją pracę przy kawie. Ale znalazł to tylko późno w życiu. Nie lubił odwiedzać chorych. Nienawidził pogrzebów. Nienawidził publicznych okazywania emocji.

Był introwertykiem, a nawet coś w rodzaju mizantropa. Nie zachowywał się tak jak moja mama, która emanuje miłością i dobrocią. Wszyscy kochali mojego tatę, ale szczerze mówiąc, i myślę, że to przyznał, nie był kochany w zwykłym sensie, w jakim ludzie używają termin – ktoś, kto zawsze ma dobre słowo dla każdego lub błysk w oku. Mój tata miał tę iskierkę, ale to raczej psotne niż charyzmatyczne spojrzenie przyciągało ludzi do niego.

Więc co to było dobre uczynki mojego taty?

Mój tata podarował swojej rodzinie czas.

To nie jest najłatwiejszy prezent. Nie ma w tym nic wielkiego. Żadnej chwały. Brak publicznego uznania. Nie ma tablicy ku czci Amos Goodhearts, którzy budują rodzinę dzięki kochającemu darowi czasu. Jest to dar, który gromadzi się powoli przez lata, nabierając kształtu przez stały dar uwagi i oddania.

Kiedy myślisz o kimś dobrym dla swojej rodziny, możesz pomyśleć o rodzicu, który jest na każdym meczu piłki nożnej, który jest zawsze przy ramieniu do płaczu, który opowiada się za dla ich dzieciaka ze szkoły, który wysyła dzieci na obóz letni, który zabiera je do muzeum.

Mój tata rozbił mnie na podwórku, ale przegapił większość moich małych meczów ligowych. Nigdy nie byliśmy na letnim obozie. Pomysł, by walczyć dla mnie z moimi nauczycielami, był mu całkowicie obcy. Wiele razy zabierał mnie na ryby, ale nie był wielkim gościem w muzeum. Zawsze szukałem jego rady, gdy byłem młodszy, ale płacz na jego ramieniu nie był jego sprawą. Moja mama zrobiła wszystko pocieszające.

Jednak w jakiś sposób mój tata był najlepszym tatą na świecie i najlepszym dziadkiem. Bycie ojcem było rzemiosłem, nad którym pracował nieubłaganie.

Listy, które napisał do nas przed e-mailami i kiedy rozmowy międzymiastowe były drogie. Historie, które nam opowiedział. Wiersze, które nam czytał. Pomysły, które podzielił się z tymi wszystkimi książkami, które czytał. Wyimaginowany świat, który pozwolił nam zamieszkać w swoich śmiertelnych opowieściach. Wszystko to wymagało oddania.

Wraz z prezentami od mojej mamy, które stanowiły uzupełnienie dla taty – stworzyli naszą rodzinę. Ta bliskość, którą dzielimy, jest tak prawdziwa, jak każda tablica lub napis na cześć tych, którzy są bardziej hojni w bardziej namacalny sposób.

Mój tata nigdy nie napisał epickiego wiersza ani powieści. Jego arcydziełem były relacje, które z nim dzieliliśmy i które nadal dzielimy między sobą. Nie doceniałem tego osiągnięcia w pełni, dopóki nie odszedł i nie oceniliśmy jego życia.

Czasami myślę, że mój tata naprawdę mógłby być pomniejszym amerykańskim poetą lub bardziej znanym autorem opowiadań, gdyby tak było. spędzał mniej czasu ze swoimi dziećmi i wnukami. Kompromis był dla niego łatwy.

Wybrał nas.

Miał wiele talentów. Bycie ojcem było talentem, który wybrał, aby kultywować. Wszyscy, którzy go przeżyli, jego dobra żona, jego dzieci i wnuki, mamy szczęście, że mieliśmy go tak długo.

Więc jeśli chcesz uczcić pamięć mojego ojca, spędź więcej czasu ze swoim dzieci. Albo twoi rodzice. Albo ci, których kochasz. Dla taty czas wymagał ilości czasu. To trudniejsze niż się wydaje. Tak wiele rzeczy, bardziej namacalnych, bardziej kuszących, z bardziej natychmiastowymi zwrotami, woła o naszą uwagę i rozprasza nas.

Spędź czas. Jest cenniejszy niż rubiny.

A jeśli masz tyle szczęścia i oddania, jak mój ojciec, być może miłość może przeciwstawić się przeciwnościom losu i popłynąć pod górę, jak z pewnością od nas wszystkich do taty.

Jeden z wierszy mojego taty, zatytułowany Siła, uchwycił jego odczucia dotyczące rodziny i słodko-gorzkiej natury życia. Napisał go dla mojej siostry, gdy był w podróży służbowej i tęsknił za rajem dla siebie, którym była jego rodzina:

Niech nasza rodzina się śmieje

Uśmiech rodziny

Wnieś ciepło i siłę

Przez wszystkie bezradne mile

Że musimy podróżować

Osobno

I chociaż nasze marzenia

Tylko na krótko rozświetl noc

A pochwała przychodzi mała i późna

W domu myślą

Jesteśmy wspaniali.

Tato, w końcu nadszedł dzień, w którym musisz podróżować oddzielnie od tych, którzy cię kochają i kim jesteś kochany tak zaciekle.

Śmiech, który nam dałeś, i tak, nawet łzy, przyniosą nam ciepło i siłę.

A tato, jak zawsze, byłeś zbyt skromny. Nawet ludzie poza domem myślą, że jesteś lepszy niż wielki.

Godspeed, mój ojciec, Avraham ben Baruch Bendit haLevi v’Etta. Niech loty aniołów zaśpiewają Ci do odpoczynku.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *