Mniej więcej w zeszłym roku byłam na dorocznej kolacji Armii Zbawienia w klubie „21”. To była osobliwa sprawa. Jadalnia była pełna zamożnych nowojorczyków, którzy zapłacili setki dolarów za talerz, żeby posłuchać kolęd śpiewanych przez organizację poświęconą potrzebującym. Dickens nie byłby w stanie naszkicować bardziej zdecydowanego zestawienia zderzających się światów.
Restauracja, która będzie teraz zamykana na czas nieokreślony po prawie stuleciu w biznesie, była słynna, komicznie droga – zawsze, nawet na początku, kiedy jedzenie przyczyniło się do zwiększenia popularności tego miejsca. Puenta połowy oprawionych w ramy kreskówek na ścianach ma coś wspólnego z rachunkiem. Ale podczas moich 32 lat w Nowym Jorku chodziłem na „21” tak często, jak tylko mogłem, i nie miałem nic przeciwko zapłaceniu za bilet. W przeciwieństwie do innych drogich restauracji na Manhattanie, posiłek w wieku 21 lat miał nieskończoną atmosferę i czystą, niefiltrowaną historię Nowego Jorku.
Na kolacji Armii Zbawienia moja żona i ja zamówiłam słynnego burgera i hasz z kurczaka, dwie rzeczy, które regularnie jadłam, ponieważ były to klasyczne dania, które nigdy nie wychodziły z menu – i były to dwa dania, na które mnie było stać. Wypiliśmy je Southsides, koktajlem „21”, który lubił udawać, że został wymyślony. Tak się nie stało, ale bar wciąż robił z nich więcej niż jakakolwiek inna restauracja na świecie i czynił je lepszymi.
Moje oczy powędrowały nad głowami srebrnowłosych biesiadników i ich granatowych kurtek, aby bunt korporacyjnych tchotchkes zwisających z sufitu – ciężarówki, samoloty i kaski reprezentujące stałych bywalców różnych firm trwały przez lata. (Sławni dżokeje trawnikowi, którzy stoją na straży na zewnątrz, są również błyskotkami pozostawionymi przez klientów). Przeniosłem wzrok na duży dzwon, który znajdował się nad bankietem w środku sali. Felietonista J.J. Hunsecker siedzi pod nim w filmie Słodki zapach sukcesu i prosiłem o ten stół, kiedy tylko było to możliwe. (Właściwie jest to stolik 21.) Przy barze przypomniałem sobie rozmowę z nieżyjącym już dziennikarzem i autorem Sidneyem Zionem, który tęsknił za dniami, kiedy palenie było nadal dozwolone, a bar – stojący, bez stołków – miał trzy lata. -głębokie i pochłonięte mgłą zarozumiałości.
W pobliżu, przy wejściu do głównej jadalni, znajdował się dawny posterunek Brucea Snydera („Pan Bruce”), prążkowany, Wieloletni dyrektor generalny z francuskimi mankietami, który kupił wszystkie swoje ubrania w Bergdorf Goodman. Zatrudniony przez pierwotnych właścicieli – rodziny Kriendler i Berns – był, aż do przejścia na emeryturę, ostatnim żyjącym ogniwem w początkach restauracji. Poza swoim stoiskiem była to męska łazienka, której ściany zdobiły malowidła ścienne artysty Charlesa „Top Hat” Baskervillea przedstawiające dobrze ubranych edwardiańskich mężczyzn i kobiety w fantastyczny sposób. Spoglądając z powrotem na bar, zmrużyłem oczy, żeby sprawdzić, czy jest tam długoletnia barmanka Tara Wright; gdyby tak było, mógłbym być pewien, że dostanę odpowiednio zrobione, bardzo duże i bardzo sztywne martini z dżinem.
W końcu tego wieczoru spojrzałem przez lewe ramię na drzwi kuchenne, które również dotarłem do prawdopodobnie najsłynniejszego pokoju w wieku 21 lat i najbardziej namacalnych dowodów jego bezprawnej przeszłości. Za drzwiami z cegły o wadze 5000 funtów, aktywowanymi dopiero po włożeniu długiego metalowego pręta do niewielkiego otworu, znajdował się nadmiar wina i alkoholi w restauracji, a także prywatna jadalnia. To tutaj (technicznie przy 19 West 52nd Street) Kriendlerowie i Bernsowie ukrywali swój alkohol przed federalnymi podczas prohibicji. Później „21” praktykowało utrzymywanie prywatnych gospodarstw dla swoich uprzywilejowanych gości; między regałami zaśmiecone są nigdy nie odebrane butelki Franka Sinatry, Joan Crawford, Sammyego Davisa Jr., Richarda Nixona i Jackie Kennedyego.
Zawsze zadziwiał mnie, gdy ludzie mówili mi myśleli o „21” jako dusznym, starym kapeluszu, nudnym. Klub „21”, który znam, to czysta magia, wehikuł czasu złożony przez ponad sto lat i zaludniony najbardziej towarzyską i zabawną kolekcją duchów, jakie można sobie wyobrazić. Tak, jest to klub dla polityków i kapitanów przemysłu, ale jest to również miejsce, w którym wiecznie pijany powieściopisarz John OHara wdał się w bójkę z aktorem Paulem Douglasem, pisarzem Brendanem Gillem lub kimkolwiek, z kim akurat walczył w tym tygodniu; gdzie burmistrz Jimmy Walker zabawiał w piwnicy swoją kochankę, showgirl Betty Compton; gdzie młody Hemingway uprawiał seks z psem gangstera na klatce schodowej; gdzie kierownictwo kupiło 750 000 kubańskich cygar dla swoich klientów tuż przed przejęciem władzy przez Castro; gdzie znany agent Swifty Lazar rozbił szklankę w łysą głowę filmowca Otto Premingera. Narodził się z przestępczości i przez jakiś czas zachowywał pasję.
Wydawało się, że w ostatnich latach „21” przetrwało wbrew sobie.Od 1995 roku jest własnością Orient-Express Hotels, Ltd. (obecnie Belmond, Ltd.), konglomeratu hotelarskiego z Bermudów. Orient nigdy nie doceniał rzadkiego klejnotu, który trzymał w dłoniach, i popełnił mnóstwo niedorzecznych błędów. Wyrwał piękny oryginalny pręt i zastąpił go krótszą repliką, aby wcisnąć kilka kolejnych stolików. Zamienił elegancki salon z przodu na drugi, nowoczesny bar na miarę regionalnego Radissona. Z biegiem lat pracownicy i przedstawiciele PR, którzy reprezentowali to miejsce, wydawali się coraz mniej wiedzieć o długiej historii nieruchomości.
Nawet jego zamknięcie jest ciekawe. Niektórzy spekulowali, że szczegóły ogłoszenia – wszyscy pracownicy zostaną oficjalnie zwolnieni 9 marca – oznaczają, że nie jest to typowe zamknięcie związane z pandemią, ale zamiast tego okazja dla kierownictwa do rozwiązania związku pracowników. W komunikacie prasowym z restauracji odczytano niejasno, że Belmond „bada potencjalne możliwości, które pozwolą 21 Club pozostać rentownym przedsiębiorstwem w dłuższej perspektywie, zachowując jednocześnie swój charakterystyczny charakter”. Kto wie, co to oznacza? Być może stanie się rzadką wypożyczalnią lub przejdzie dalej do wersji Epcot Center swojej dawnej wersji. A może zostanie oficjalnie przekształcony w ekskluzywny klub, do którego zawsze wskazuje jego nazwa.
Bez względu na to, co się stanie, niestety jest to trafne, aby klub „21”, instytucja, która narodziła się z prohibicji, odeszła teraz, dokładnie 100 lat po jej rozpoczęciu. Ta era w historii Ameryki wymazała dziesiątki, jeśli nie setki, ikon restauracji i napojów, które nie mogły przetrwać, gdy zostały pozbawione prawa do sprzedaży alkoholu. Okradło to miasto z tysięcy miejsc pracy w hotelarstwie i wymazało niezliczone dziesięciolecia know-how w zakresie usług, w którym Miasto znów się odnajduje.
Nowy Jork oczywiście się odbuduje. Ale nie popełnij błędu: nie ma możliwości zastąpienia klubu „21” takim, jakim był. Miejsce, które zajmował w nowojorskiej restauracji krajobraz nie może być wypełniony .. To ostatnia pozostałość Swing Street, hałaśliwy odcinek 52. St. reet, który kiedyś był otoczony klubami jazzowymi i różnymi innymi miejscami życia nocnego. To ostatni duży lokal w Gotham, który rozpoczął życie jako speakeasy – Chumleys odeszło, Bill’s Gay Nineties odeszło. I nawet po tych wszystkich dziesięcioleciach i pomimo regularnych szyderstw ze strony mediów spożywczych, „21” jest nadal prawdopodobnie najsłynniejszą restauracją w Nowym Jorku.
Z pewnością żaden gość, którego tam zabrałem, nigdy nie wyszedł rozczarowany. było tak wiele jedynych w swoim rodzaju szczegółów, których nigdy nie zapomnisz. Dreszczyk emocji zaczął się, gdy przekroczyłeś słynną żelazną bramę, tak charakterystyczną bramę jak każde inne w mieście. Szli dalej przez kolejne kręgi zdumienia: mosiężne drzwi, stary drewniany płaszcz w kratę i obrusy w biało-czerwoną kratkę, a potem do przytulnej, przypominającej grottę jadalni.
Oczywiście pierwszy ekscytujący szczegół wydarzył się jeszcze przed Twoim przybyciem. To było w imieniu. Noc miała się polepszyć, ponieważ miałeś zamiar „21”.